Vela Luka, brudne plaże, Hum i... rocznica
Dziś eksploracja zachodniej części wyspy - jedziemy szukać zatoczki Todorowica.
Zostawiamy samochód wyżej, pod domkiem sympatycznego pana i schodzimy bardzo stromą dróżką pomiędzy zabudowaniami. Kiedy wchodzimy na plażę (niewielka, żwirkowa) ogarnia nas wielkie rozczarowanie: na żwirku jak i w samej wodzie jest pełno śmieci! Mimo że wzięlismy wszystkie toboły i nikomu nie uśmiecha się wspinaczka pod górę, zarządzamy szybki odwrót. Szkoda...
Nic straconego - przecież w okolicy same plaże. Uderzamy na przeciwległy brzeg do zatoki Tankaraca. Dojazd oznaczony, na końcu mały parking i zejście przez las. Zejście bardzo przypomina nam dojścia do plaż nad Bałtykiem - pełno sosnopodobnych drzew. Tylko cykady są jak najbardziej południowe:)
Zejście jest strome więc w połowie tata idzie szybciej i robi zwiad. Wraca ze zdegustowaną miną - miejsce piękne, ale śmieci takie same jak w poprzedniej miejscówce...
Jeździmy jeszcze chwile po okolicy, ale dochodzimy do wniosku, że najlepiej będzie teraz skoczyć na lody do Vela Luka i po nich spróbować czegoś jeszcze poszukać.
Zapodajemy lody, kupujemy znaczki, miasto odpuszczamy - takie sobie.
Dajemy sobie kolejna szansę - Uvala Pićena.
Bardzo urokliwie w tych okolicach, dużo prywatnych willi, ale zejścia do morza po podestach... albo plaże prywatne (jak Pićena). Obok jest jeszcze Uvala Gabrica, która znów okazuje sie... brudna:(
Podejmujemy decyzje o powrocie na kwaterę i spędzeniu popołudniu nad basenem.
Po drodze wjeżdżamy na wzgórze Hum z ruinami.
Widoki z góry:
Wcinamy kanapki, obchodzimy twierdzę i ku uciesze najmłodszej połowy rodziny jedziemy na nasz basen.
Jako że dziś 11 rocznica ślubu idziemy na kolacyjkę do Konoby Albert.
Tradycyjne już zdjęcie rocznicowe autorstwa Mata:
Nasza młodsza fotoreporterka po drodze robi zdjęcia:
Czekając na kolację:
Pomfri muszą być!
I sesja pod bugenwilą w drodze powrotnej:
Zostawiamy samochód wyżej, pod domkiem sympatycznego pana i schodzimy bardzo stromą dróżką pomiędzy zabudowaniami. Kiedy wchodzimy na plażę (niewielka, żwirkowa) ogarnia nas wielkie rozczarowanie: na żwirku jak i w samej wodzie jest pełno śmieci! Mimo że wzięlismy wszystkie toboły i nikomu nie uśmiecha się wspinaczka pod górę, zarządzamy szybki odwrót. Szkoda...
Nic straconego - przecież w okolicy same plaże. Uderzamy na przeciwległy brzeg do zatoki Tankaraca. Dojazd oznaczony, na końcu mały parking i zejście przez las. Zejście bardzo przypomina nam dojścia do plaż nad Bałtykiem - pełno sosnopodobnych drzew. Tylko cykady są jak najbardziej południowe:)
Zejście jest strome więc w połowie tata idzie szybciej i robi zwiad. Wraca ze zdegustowaną miną - miejsce piękne, ale śmieci takie same jak w poprzedniej miejscówce...
Jeździmy jeszcze chwile po okolicy, ale dochodzimy do wniosku, że najlepiej będzie teraz skoczyć na lody do Vela Luka i po nich spróbować czegoś jeszcze poszukać.
Zapodajemy lody, kupujemy znaczki, miasto odpuszczamy - takie sobie.
Dajemy sobie kolejna szansę - Uvala Pićena.
Bardzo urokliwie w tych okolicach, dużo prywatnych willi, ale zejścia do morza po podestach... albo plaże prywatne (jak Pićena). Obok jest jeszcze Uvala Gabrica, która znów okazuje sie... brudna:(
Podejmujemy decyzje o powrocie na kwaterę i spędzeniu popołudniu nad basenem.
Po drodze wjeżdżamy na wzgórze Hum z ruinami.
Widoki z góry:
Wcinamy kanapki, obchodzimy twierdzę i ku uciesze najmłodszej połowy rodziny jedziemy na nasz basen.
Jako że dziś 11 rocznica ślubu idziemy na kolacyjkę do Konoby Albert.
Tradycyjne już zdjęcie rocznicowe autorstwa Mata:
Nasza młodsza fotoreporterka po drodze robi zdjęcia:
Czekając na kolację:
Pomfri muszą być!
I sesja pod bugenwilą w drodze powrotnej:
Komentarze
Prześlij komentarz