Dzień 11. Amalfi.

Drogę powrotną z Pompejów wyznaczyliśmy przez Wybrzeże Amalfitańskie.





Wąski uliczki tuż przy urwiskach są nam już znane. Tu dochodzi jeszcze dość spory ruch samochodowy i prawie zupełny brak pobocza i parkingów.


W końcu docieramy do AMALFI.
Według legendy kamień węgielny pod budowę miasta miał położyć Herkules. W rzeczywistości zostało założone przez potomków zbiegów z upadającego Rzymu. W średniowieczu było jedną z najbogatszych republik marynarskich. Mozaika na murach miasta przedstawia mapę podbojów amafiltańskiej floty.



Najciekawszym zabytkiem jest katedra Św. Andrzeja.





 Znajdują się w niej relikwie tego Świętego Apostoła. Przywieźli je tu krzyżowcy, którzy zajęli Konstantynopol (wcześniej przewieziono je tam z greckiego Patras, gdzie zginął Męczennik).


Św. Andrzejowi poświęcona jest również stojąca na placu przed katedrą Fontanna del Popolo.


 
Ale nam znacznie bardziej podobała się inna fontanna - Capa'e Ciuccio (głowa osła) :)



 Z ciekawymi i niekiedy zaskakującymi detalami:



Czas obrać azymut na restaurację:)


Potem jeszcze mały spacerek po Amalfi i koniecznie zakupy Limoncello.


 A tu kolejny tradycyjny przysmak OBABA, z polskim rodowodem!
Wymyślił je król St. Leszczyński skazany na banicję w Lotaryngii, gdzie miał już mieć dość suchych babek tym bardziej, że miał braki w uzębieniu:) Pewnego dnia miał w złości cisnąć kawałkiem babki, a ten wylądował w rumie z rozbitej butelki. Król posmakował i zachwycił się smakiem:)


Na koniec małe przedstawienie na schodach katedry:



Słońce powoli chowa się za górami nadając przyklejonym do skarpy miasteczkom chłodne, niebieskawe barwy.




Czas jechać dalej, tym bardziej, że robi się ciemno, a czeka nad jeszcze spory kawałek drogi nad urwiskami...




Komentarze

Popularne posty